Jose Mujica - legendarny prezydent Urugwaju - temperament, skromność, yerba mate
Oddawałbyś 90 procent swoich zarobków na cele charytatywne? Zostawiłbyś bogactwo, by żyć skromnie i jednocześnie zarządzać kilkumilionowym państwem? Oto człowiek, którego podziwiam – Jose Mujica, były prezydent Urugwaju. Zwykły starszy, posiwiały, uśmiechnięty pan. Skromny ubiór, małe mieszkanie prowadzone z żoną, termos i… matero z bombillą u boku.
Na początku 2015 roku ustępował ze stanowiska w wieku blisko 80 lat. Pozostawiał swoim następcom kraj rozkwitu. Stabilnie rozwijającej się gospodarki, rosnących zarobków, niskiego bezrobocia. W pewnych kwestiach był kontrowersyjny, szczególnie dla bardziej konserwatywnej części społeczeństwa. Doprowadził do legalizacji marihuany, związków jednopłciowych i aborcji. Czasami nie umiał kontrolować swojego języka. Byłą prezydent Argentyny nazwał „starą, gorszą niż ten zezowaty” (porównując ją do jej poprzednika). Mimo kontrowersji, ustępując ze stanowiska, był popierany przez większość społeczeństwa (nawet do 70 proc. ludności). W 2014 roku dostał nominację do Pokojowej Nagrody Nobla. Popierał współpracę gospodarczą państw Ameryki Południowej i współpracę z Unią Europejską. Mimo dużego temperamentu, konflikty międzynarodowe wolał załatwiać w drodze negocjacji.
Czym zasłużył sobie na miłość rodaków? W młodości był członkiem partyzantki walczącej z ówczesną autorytarną władzą. Blisko 13 lat spędził w różnych więzieniach. Wyszedł na wolność w połowie lat 80’ po serii demokratycznych przemian. Jako polityk był deputowany, senatorem, ministrem rolnictwa. „Pepe” (tak jest nazywany wśród społeczeństwa). Po wyborze na prezydenta nie przeprowadził się do pałacu prezydenckiego. Mieszka nadal w swoim skromnym mieszkaniu wraz z żoną (senator Lucią Topolansky). Hoduje drób, jeździ starym Volkswagenem Garbusem (podwozi nim autostopowiczów). Jako prezydent żył za 900 euro miesięcznie, a ponad 8 tys. euro przeznaczał na cele charytatywne. Mujica nie ma konta w banku, nie ma też długów. Najczęściej widuje się go w zwykłych ubraniach, rzadko zakładał krawat nawet jako prezydent. Przy przechodzeniu na emeryturę nadal pozostał aktywnym człowiekiem. Zapowiedział, że przygarnie sieroty i nauczy je, jak uprawiać ziemię.
Byłemu prezydentowi nieodłącznie towarzyszy matero. To w Urugwaju, mimo braku plantacji, statystycznie spożywa się najwięcej yerba mate. To od niego zaczynał dzień, to ono towarzyszyło mu w czasie spotkań, narad i wizyt zagranicznych. Długi czas ubolewał, że Urugwaj nie ma zbyt dobrego klimatu dla plantacji ostrokrzewu paragwajskiego. Jego zachowanie uosabia ducha mate – skromność i dzielenie się dobrem. Ceni również szacunek dla drugiego człowieka, wspólnota, przyjaźń, nieustanna aktywność. Ponad 90 proc. suszu spożywanego w Urugwaju pochodzi z Brazylii. Gdy brazylijska yerba podrożała nawet o 30 proc., Mujica określił podwyżkę jako „katastrofa”. Stwierdził, że mate jest zbyt droga dla przeciętnego Urugwajczyka. Bez wahania spotkał się z paragwajskimi producentami. Chciał zachęcić ich do eksportu tańszych produktów do jego kraju.
Trudno opisać niezwykłą osobowość Jose Mujicy. Pierwszy matero Urugwaju pozostanie wzorem skromności i prawdziwego, niematerialnego sukcesu. I warto posłuchać, co ma do powiedzenia: „Egoizm jest u nas naturalny – to mechanizm obrony nas samych i ukochanych wokół nas. Solidarność jest za to długoterminową potrzebą ochrony życia całego gatunku”.
„Stworzyliśmy sobie potężną górę wielkich potrzeb – kup coś nowego z pogardą dla czegoś starego. W ten sposób właśnie marnujemy sobie życie! […]. Różnica między posiadaniem a życiem jest taka, że życie jest jedyną rzeczą, której nie możesz kupić. A Twoje życie tylko się skraca…”
„Nazywają mnie najbiedniejszym prezydentem, ale ja nie czuję się biedny. Biedni są ci ludzie, którzy tylko pracują, by żyć na bogato i chcieć więcej i więcej…”