Rytuał - w kręgu yerba mate
Nasypał, zalał i wypił? Można i tak, jednak smak mate to nie tylko susz zalany wodą. Również okoliczności, nastrój i ludzie nas otaczający mają wielki wpływ na nasze odczucia. Yerba mate to niezwykły smak, zdrowie i pobudzenie. Jednak gdy otaczają nas dobrzy znajomi czy wspaniali przyjaciele. Lub po prostu nowi, ciekawi ludzie, napój staje się czymś więcej.
Wielu smakoszy pije ją samodzielnie, indywidualnie. Nawet gdy przychodzą goście, dostają osobne matero. Istnieje jednak stary rytuał, w którym jedno naczynie z jedną bombillą krążą wśród ludzi. Napar serwuje gospodarz („Cebador”). Jest to czas spędzany wspólnie, zazwyczaj w spokojnych okolicznościach sprzyjających smakowaniu. W kręgu ludzie cieszą się sami sobą. Tworzą wspólnotę przez grupowe spożywanie naturalnego, relaksującego naparu oraz przez luźną rozmowę z mate-towarzyszami.
Cykl rozpoczyna gospodarz. To on przyrządza mate z jak największą starannością. Obowiązują go ogólne zasady jak najlepszego przygotowania naparu. To on pije pierwszy — musi sprawdzić, czy jest odpowiedni smak i temperatura do spożywania. Następnie przekazuje naczynie do osoby po prawicy. Każdy gość po wypiciu swojej ilości oddaje matero gospodarzowi, który podaje je kolejnej osobie. Yerba dociera do każdego. Gdy słychać głośne „siorbnięcie” bombilli, gospodarz dolewa wodę z termosu. Kolejne zalanie znów wędruje od „cebadora” do gościa. Tak jest do ostatecznego wypłukania suszu, gdy staje się on „lavado” (wypłukany). Cykl może być powtórzony aż do ogólnego nasycenia. Gdy nie mamy ochoty na dalsze picie, krótkie „dziękuję” sygnalizuje gospodarzowi, by nie podawał nam matero.
W gronie obowiązują proste i logiczne zasady. Taka swoista mate-etykieta, która bazuje na ogólnych podstawach dobrego wychowania. Nie pić mate będąc wściekłym na innych, nie dołączać będąc chorym (by nie zarażać przyjaciół). Nie prosić o dosłodzenie suszu, nie wspominać o niehigienicznym korzystaniu z jednej bombilli. Dodatkowo nie narzekać na smak mate i pić aż do „siorbnięcia” (nie oddawać wypełnionego naczynia). Nie bawić się bombillą (do środka dostają się fusy). Nie przetrzymywać matero zbyt długo, nie mówić o rzeczach obrzydliwych itp. Dość proste i logiczne, a bardzo ułatwiające spożywanie i usprawniające przebieg cyklu. Warto do nich się stosować.
W obecnych czasach, w których po prostu ludzie ze sobą nie rozmawiają i każdy zajęty jest samym sobą, krąg yerba mate jest dobrą alternatywą dla „samolubnego” działania.
To coś więcej niż zwykła impreza. To krąg, wspólnota. Spokojny relaks w dobrym gronie i wspólne spożywanie z jednego naczynia. A dodatkowo interesująca rozmowa to antidotum na bezduszny XXI wiek. Pozornie odstraszająca bombilla wędrująca od ust do ust nie musi zarażać. Może za to jednoczyć ludzi. Pamiętam beztroskie dzieciństwo, gdy w przerwie podwórkowego meczu „wybraniec” (przeważnie najmłodszy dzieciak) przynosił wodę z pobliskiego kranu. Wszyscy piliśmy z jednej butelki, jeden za drugim i nie martwiliśmy się, że to niehigieniczne. Woda smakowała wspaniale, ważna była gra zespołowa. Krąg mate przypomina mi te czasy. Może właśnie takiego podejścia dziś brakuje?